poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 6 ,,On jest gorszy niż kobieta!"





//Ludmiła//
 Ostatnie wydarzenia dały mi do zrozumienia, że nigdy nie mogłam wybrać sobie lepszych przyjaciół. Świetna impreza urodzinowa, wspaniałe występy i akcja z rudymi włosami Leona. Nie powiem ale Maxi się niesamowicie postarał. Teraz siedzę z Leonem u fryzjera bo ten 'laluś' musi mieć swój dawny kolor włosów! On jest gorszy niż kobieta! Siedzi teraz na tym fotelu, noga na nogę i czyta czasopisma.  Brakuje mu tylko kiecki, szpilek, makijażu i już mógłby wyrywać facetów!
     - W końcu wyglądam jak człowiek! - oznajmił mi Leon gdy wyszliśmy z budynku. Co? Przepraszam bardzo, ale Leon normalnemu człowiekowi do stóp nie dorasta!
     - Tak, tak... - chciałam położyć głowę na ramieniu Verdasa, lecz przeszkodziły mi w tym nasze włoskie fanki. Podbiegły do nas, prosiły o autografy, zdjęcia. Tak naprawdę to nie sądziłam, że jesteśmy aż tak bardzo sławni, aby fanki zaczepiały nas na chodniku. Oczywiście nie rozumiałam co mówiły, ale Leon wielki poliglota flirtował z nimi po włosku! Przynajmniej tak mi się zdawało, kiedy tylko coś powiedział, te od razu zarumienione. Po chwili dały nam spokój. Nie to, że nie lubię spotykać fanów, po prostu fakt że flirtowały z MOIM chłopakiem, mnie do nich zniesmacza.
      - Kochanie...? - zaczęłam. - Czy ty z tymi dziewczynami flirtowałeś po włosku? - zaśmiał się. Jak on się może śmiać w takiej chwili? Objął mnie ramieniem.
      - A myślałem że nie znasz włoskiego... - przyznał.
      - Czyli jednak! Ty staruchu! One miały ze trzynaście lat! - zachichotałam pod nosem. Tak, ta sytuacja coraz bardziej mnie bawiła.
      - Ale ja nawet z nimi nie flirtowałem! To normalne, jestem ich idolem, gdy tylko coś powiem te się rumienią i chichoczą pod nosem. A poza tym to wyglądały na starsze... Ludmiła, nie bądź tak bardzo zazdrosna, kochanie. - po chwili poczułam jak składa na moim policzku lekkiego całusa.
      - Tylko wiesz... Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś mi odebrał tak świetnego chłopaka jakim ty jesteś... - opuściłam głowę i wbiłam wzrok w moje buty. Od razu poczułam jego silne ramiona, które mnie przytulały. Wtuliłam się w niego mocno i szczerze, nie miałam zamiaru go puszczać.



//Francesca//
   Niektórzy uważają mnie za nadpobudliwą, z wielkim ADHD. Ale czy to moja wina, że jest we mnie pełno energii, którą muszę jakoś wykorzystać? Nie jestem tak jak ,,większość" dziewczyn w moim wieku. Nie okaleczam się, bo chłopak mnie zostawił. Nie chodzę ciągle smutna, ubrana na czarno, aby tylko ludzie mnie zauważyli. Jestem ciepłą, energiczną osobą, z długim językiem. Myślę, że mam przyjaciół dzięki temu, że jestem taka ,,rozrywkowa". Ale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie! Jestem bardzo szczęśliwa, gdy mogę rozbawiać moich bliskich. 
     Co do chłopaków, zdecydowanie nie mam szczęścia. Mimo, że jestem teraz z Marco, czuję w sercu jakiś niedosyt. Chłopak jest zupełnym przeciwieństwem mnie. Jest spokojny, często nie lubi moich wygłupów. Nie wiem czy go kocham. Wiem, że na pewno jestem nim zauroczona. Camila mówi, że ,,Marco Cię kocha, przecież widać to gołym okiem". Tak, może i tak. Ale co z tego, że on mnie kocha, skoro ja nie? Ja mam przez to cierpieć?
     Dzisiaj mamy występ we Włoszech. W końcu mogłam odwiedzić moją ukochaną rodzinkę! Wreszcie zobaczyłam moją chrześnicę! Mała Mia jest taka słodka! Widać, że jest oczkiem w głowie całej rodziny. Nie obyło się również bez ,,przesłuchania", czyli ,,a masz chłopaka? Jesteś z nim szczęśliwa? Kochasz go? Masz co jeść? Masz ubrania?". Kocham moich rodziców, ale czasami naprawdę mogliby sobie odpuścić. Rodzice kazali mi przekazać, abym zaprosiła swoich przyjaciół na prawdziwą, włoską ucztę tuż po występie! Moja mama uznała, że bardzo chciałaby poznać z kim się zadaję. W sumie to ich rozumiem, raczej to oczywiste, że chcą wiedzieć czy nie zadaję się z mafią czy z gangiem motocyklistów.
      Właśnie wszyscy zebraliśmy się w naszym pokoju. Oczywiście jak zwykle ostatni wpadli Ludmiła i Leon trzymając się za ręce. Mówiłam już, że kocham ich? Tak! Oni tak bardzo do siebie pasują, a kiedy ich widzę, serce mi mięknie!
    - Muszę wam coś oznajmić! - zaczęłam, po czym wszystkie oczy były skierowane na mnie - O Leon! Masz normalne włosy! - zachichotałam pod nosem.
    - Wreszcie ktoś zauważył! Kocham cię Fran! - krzyknął Leon rozkładając ręce  w celu przytulenia mnie. Ludmiła zgromiła go wzrokiem, a ja puknęłam się kilka razy w czoło. Verdas tylko wstrząsnął ramionami i obrażony patrzył przez okno.
    - A więc tak... Jak wiecie wczoraj byłam w odwiedzinach u mojej kochanej rodzinki. Zapraszają nas wszystkich dzisiaj na prawdziwą, włoską kolację tuż po występie! Zgadzacie się? - wszyscy zgodnym głosem odpowiedzieli ,,tak!".



//Ludmiła//
  Ciemność, reflektory, miliony rąk w górze, szybsze bicie serca... Tak zazwyczaj wyglądają nasze występy. Jednak dzisiaj było jakoś ,,inaczej". Nie wiem jak to nazwać, ale nie było takiej ,,wspólnej więzi" między nami. Leon i Violetta często mylili słowa, kroki, za późno wchodzili w piosenkę... Nie wiem co się z nimi stało... Może coś strasznego się wydarzyło i oni to zobaczyli i teraz policja ich ściga? Nie, nie! Ludmiła, uspokój się! Najważniejsze to teraz dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi...
      Właśnie byłam w drodze na hotelową salę ćwiczeń. Natalia szła wraz ze mną. Tak jak myślałam, Leon i Violetta mieli jak zwykle próbę z ludźmi z YouMixu. Wraz z Naty stanęłyśmy w drzwiach i przysłuchiwałyśmy się pięknej, romantycznej piosence, którą śpiewali. Pomyślicie pewnie, że jestem o nich zazdrosna? Oczywiście że nie! Wiem, że to tylko przyjaciele i naprawdę nic ich nie łączy. Ufam im.
     Nagle niebezpiecznie zaczęli się do siebie zbliżać. Leon pogłaskał Violettę po policzku, na co ta zachichotała i spaliła rumieńca.
     - Naty, o co chodzi? - zapytałam przyjaciółkę wskazując na scenę.
     - Coś tu nie gra... - zaczęła. - Ludmiła, lepiej ni... - nie dokończyła gdyż wkroczyłam na salę. Łzy cisnęły mi się do oczu, policzki płonęły ze złości. Byli już centymetry od siebie. Stanęłam na środku sali. Nie miałam siły nic powiedzieć. Byłam bezsilna. Nie słyszałam nic. Widziałam mojego BYŁEGO chłopaka całującego się z moją BYŁĄ przyjaciółką. Czułam jak coś we mnie pękło. Zaczęłam głośno płakać. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy na mnie patrzą. Nawet Leon. W jego spojrzeniu nie widać współczucia czy nawet poczucia winy. Zagotowało się we mnie. Podeszłam do Verdasa. Odepchnęłam Violettę i spojrzałam mu prosto w oczy.
    - Ty świnio... - syknęłam. - Ty parszywa świnio! Całujesz się z moją najlepszą przyjaciółką! A jeszcze przed godziną mówiłeś jaka to jestem wspaniała, jak bardzo mnie kochasz! Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nienawidzę! - Violetta patrzyła na mnie jak na wariatkę. Leon również. Patrzył na mnie swoim tępym spojrzeniem.
    - Ludmiła, ja... - nie dokończył gdyż uderzyłam go w twarz. Odwróciłam się w stronę mojej ,,przyjaciółki"
    - A co do ciebie... Uważałam cię za przyjaciółkę. Za moją bratnią duszę. Czemu Violetta dlaczego? - Castillo chciała coś powiedzieć, lecz wyszło to jej jak marne jęczenie. Rozpłakana, z rozmazanym makijażem i złamanym sercem próbowałam wybiec z tego budynku. Verdas szybko zareagował i złapał mnie za nadgarstek.
    - Ludmiła! To nie tak jak....  - nie dałam mu dokończyć. Spojrzałam mu prosto w oczy i z łzami przekręciłam głową. Wyrwałam się z jego uścisku i wybiegłam z tego cholernego budynku!
      Biegnę. Biegnę z płaczem. Nie mogę się opanować. Nie wiem gdzie jestem, nie wiem gdzie idę. Jak najdalej od tych wszystkich dupków. Usiadłam się na jednej z ławek, podkuliłam kolana i płaczę gorzkimi łzami. Czemu oni mi to zrobili? Czemu aż tak mnie nienawidzą? Co ja im zrobiłam? Czułam na sobie spojrzenia przechodniów. Słyszałam, jak o mnie szeptali. Jestem ciekawa jak wy byście zareagowali na to, że twój chłopak całuje się z twoją najlepszą przyjaciółką. Nagle w moje ręce trafiła moja torebka. Zaczęłam nerwowo szukać telefonu. Chciałam koniecznie zadzwonić do mojej chrzestnej. Niech mnie zabierze z tych cholernych Włoch! Zamiast komórki znalazłam zdjęcia. Zdjęcia moje i Leona. Nie mogłam na nie patrzeć. Podarłam je i wyrzuciłam za siebie. Nagle poczułam, jak ktoś chce mnie przytulić. Otworzyłam oczy. Leon. Znowu uderzyłam go w twarz. Zabrałam swoją torebkę, otarłam łzy i szybko wstałam z ławki. Verdas również to uczynił. Złapał mnie za ramiona. Był smutny.
     - Kochanie... To zupełnie nie tak jak myślisz.... My... My musieliśmy...
     - Musieliście się całować? Przed moimi oczami? I to jeszcze w Walentynki? Verdas, nie ściemniaj. A poza tym nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Potraktowałeś mnie jak lalkę. Lalkę, która nie ma uczuć. Dziękuję za takiego chłopaka. Leon, to koniec. A teraz zostaw mnie w spokoju i nie odzywaj się do mnie! - zaczęłam się szarpać, aby uwolnić się od jego cholernego ciała. Gdy to uczyniłam, pobiegłam do hotelu i zamknęłam się w łazience....
~*~
Rozwaliłam nam Leomiłę. Nie ma za co. Nie miałam tego w planie. Po prostu życie nigdy nie jest kolorowe. Zawsze są w nim wzloty i upadki. Tak samo tutaj :')
Zakochałam się w Lodo ♥ Taki news z ostatniego tygodnia :) A tak w ogóle, podoba wam się mój blog? Podoba wam się mój styl pisania, wygląd, cokolwiek? :) Chcę to wiedzieć, bo naprawdę chcę, abyście się tutaj czuli dobrze :)
Pozdrawiam! ♥
LEONETTA Z WAMI.
LEOMIŁA DLA MNIE.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 5 ,,Leon, jesteś rudy!"



Rozdział dedykowany Karolinie, która jest tak daleko i która
zostawiła mnie samą na tej nudnej wsi! Dla Ciebie Rudy Verdas, nie ma za co ♥

  -Leon! -  Na zawołanie Pablo chłopak natychmiast się odwrócił przeszywając wzrokiem nauczyciela od stóp do głowy.
  - Tak? - Verdas uśmiechnął się niepewnie wkładając ręce do kieszeni.
  - Słuchaj. Już długo o tym dyskutowaliśmy z Marotti'm oraz Antonio... Mianowicie, chciałbym ci serdecznie pogratulować.
  - Ale czego? Przepraszam, chyba trochę nie rozumiem.
  - Gratuluję ci zostania nową gwiazdą You Mixu! - Leon na te słowa oszalał z radości. Lekko podskoczył i uścisnął Pablo. Nauczyciel lekko poklepał go po plecach.
  - Nie wierzę... Bardzo, bardzo dziękuję! To takie przyjemne uczucie być docenionym.
  - Jak najbardziej na to zasługujesz. A teraz uciekaj do przyjaciół. -  Pablo uśmiechnął się.
Chłopak szedł zamyślony. Przez przypadek, na pustym korytarzu zderzył się z Violettą. Wypadły jej z rąk jakieś papiery.
  - Leon, coś ty taki zamyślony? - spytała dziewczyna zbierając książki.
  - Nie uwierzysz! Masz nowego kolegę w You Mixie! - Violetta spojrzała na niego z dołu z pytającym wyrazem twarzy. - No mnie!
Violetta przytuliła się do Leona.
  - Oh Leon, to świetna wiadomość! Gratulacje! Ludmiła wie? - chłopak położył rękę na swoim karku.
  - No właśnie do niej szedłem...
  - O jejku! Przepraszam że ci przeszkodziłam! No dalej, idź no! Jeszcze raz gratulacje! - na pożegnanie przybili sobie ,,żółwika".




  - Maxi, zróbcie Leonowi jakiegoś psikusa. Wiesz takiego urodzinowego. Dzisiaj organizujemy imprezę na cześć Cami i Leona, z okazji ich urodzin. - Ludmiła żywo gestykulowała podczas rozmowy z Maxim
  - Jasne! To świetny pomysł! A co z Cami?
  - My już coś wymyślimy. O to się Maximiliano nie martw. - dziewczyna puściła mu oczko i odeszła.
  -Brodwey! - Maxi zawołał swego przyjaciela.
  - Co?  Stało się coś? - chłopak spojrzał pytająco.
  - Pofarbujemy włosy Leonowi!



W jednej z sali balowych w Mariottcie było pełno balonów, serpentyn, a na scenie powoli rozstawiał się DJ. Pablo obiecał, że załatwi mały poczęstunek, w końcu uznał że osiemnastka ich najlepszych uczniów nie zdarza się codziennie. Francesca była 'szefem' przygotowań do imprezy. Wszystkich nakierowywała co mają robić, jak i gdzie. Tak, to jest jej żywioł. Uwielbia rządzić. Marco z Brodweyem dmuchali balony, a Maxi poszedł załatwić farbę dla Leona.
   - Ej chłopcy? Dacie sobie radę tutaj sami? Właściwie to tutaj jest wszystko gotowe... Hmm... Która godzina? - Fran spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu - Za godzinę impreza! O matko, idę się ubrać! - dziewczyna pobiegła w stronę windy.
  - Dziewczyny.... - westchnął Marco wiążąc balony.



Łazienki Warszawskie przysypane śniegiem i oświetlone przez lampy są prześliczne. Nie ma nic lepszego, jak romantyczny spacer przez alejki tego pięknego parku. Ludmiła i Leon właśnie tam spacerowali. Mieli splecione ręce, nic nie mówili. Napawali się ciszą i tym że mogą być razem, sami. Ostatnio sami, całkiem sami byli przed występem Ludmiły, na Sylwestrze. Leon ani Cami nie wiedzieli, że dziś jest impreza na ich cześć. To była niespodzianka. Przystanęli na małym mościku. Leon położył ręce na talii dziewczyny. Ta zarzuciła mu się na szyję. Stali tak kołysząc się i patrząc sobie głęboko w oczy.
   - Ludmiła... - chłopak powiedział ledwo słyszalnym szeptem. Nie chciał zepsuć tej atmosfery - Nie będę owijał w bawełnę. Zostałem następnym przedstawicielem You-Mixu.
Kąciki ust Ludmiły szybko powędrowały w górę. Przybliżyła się do Leona i szepnęła mu do ucha:
   - Gratuluję, należało ci się... - Meksykanin mocno przytulił Ferro. Dziewczyna czuła bijące od niego ciepło i energię. Chłopak wtulił głowę we włosy dziewczyny. Pachniały Vanillią. Uwielbiał je wąchać. Ludmiła ukradkiem spojrzała na swój bladoniebieski zegarek. 17:30. Szybko odkleiła się od Leona, po czym uznała, że trzeba szybko wracać do domu.



Wszyscy w świetnych humorach oczekiwali nadejścia Cami i Leona. Zapowiadała się świetna impreza.
  Ludmiła dotarła z Leonem do hotelu jeszcze przed 18:00.
   - Leon, zaraz do Ciebie przyjdę, pójdę się tylko przebrać. Może weźmiesz Cami i zaczekacie razem?
  - Jasne, już po nią idę. Tylko nie ubieraj za krótkiej sukienki... Tylko ja mogę mieć takie widoki... - szepnął dziewczynie do ucha i puścił jej oczko. Ta tylko zaśmiała się i szybko wsunęła się do pokoju.
            Ludmiła wpadła do pokoju i szybko dopadła swojej walizki, nerwowo poszukując jakiejś ładnej sukienki i olśniewających butów.  Jest! Długa, czarna spódnica, i złoty crop top były idealne. Do tego czarne jak sadza baleriny na malutkim obcasie. Ludmiła szybko założyła wybrane rzeczy. Wyglądała olśniewająco. Poprawiła nieco fryzurę, szybko przejechała czerwoną szminką po swoich ustach i pomalowała rzęsy. Za drzwiami stał Leon wraz z Cami, która również była odświętnie ubrana. Dziś miała być konferencja prasowa dotycząca naszej trasy. Jednak cała paczka poprosiła Marottiego, aby przełożył spotkanie na następny dzień, aby w spokoju mogli zorganizować imprezę urodzinową.
    - To jak, gotowi na im...To znaczy na konferencje? - Ludmiła skarciła się w myślach. Prawie się dowiedzieli i to przez jej głupotę.
    - Ludmiła, świetny top! Gdzie go kupiłaś? - zapytała Cami, gdy wsiedli o windy.
    - Wiesz co? Kupiłam go chyba na jakimś targu... Kosztował niecałe dziesięć peso*, a wygląda na o wiele droższy! - Blondynka poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Po chwili zaczęły rozmawiać o tym, jak to by było, gdyby gwiazdy ubierały się za grosze. Leon przez całą ich dyskusję przyglądał się Ludmile. Nie mógł uwierzyć, że spotkał tak niesamowitą istotę jaką jest blondynka. Z każdym dniem poznawał ją na nowo. Z każdym dniem zakochiwał się w niej coraz bardziej. Wiedział, że to co czuje do Ferro to nie tylko 'przejściowe zauroczenie' to było coś więcej. Może prawdziwa miłość?



Szli ciemnym korytarzem który prowadził do jednej z sal balowych. Gdy dotarli na miejsce było ciemno. Nagle Ludmiła gdzieś zniknęła zostawiając oszołomionych Cami i Leona. Po chwili na całej sali zrobiło się jasno. Cami i Leon ujrzeli swych przyjaciół w odświętnych strojach, z wielkimi uśmiechami na twarzy i z paczkami w rękach.
     - Niespodzianka! - krzyknęli niczym chór. Z twarzy Leona i Camili można było widać zaskoczenie ale i wzruszenie. DJ puścił jakieś piosenki, gdy wszyscy podchodzili do dwójki jubilatów, by złożyć im życzenia.
      Ludmiła dała Leonowi zakupiony wraz z Violettą sweter i koszulę. Cami zaś blondynka podarowała kolaż z wspólnymi zdjęciami całej paczki.



Pierwszy taniec jubilaci zatańczyli razem. Było widać ich ogromne uśmiechy na twarzy. Po chwili przyjaciele stworzyli wokół ich kółko. DJ puścił coś szybszego po czym od razu każdy dobrał się do swojej pary. Brodwey odbił Leonowi szatynkę, więc ten, poprosił Ludmiłę do tańca.
   - Czy nie zachciała by pani zaszaleć ze mną na tymże parkiecie? - zapytał wyciągając rękę i uśmiechając się zalotnie.
   - Z przemiłą chęcią. - blondynka położyła swą rękę na Leona. Po chwili tańczyli razem wiwata.



Kilka godzin później, 00:00...
- Chyba pora na jakąś zabawę... Poproszę jubilatów na środek. Tak idealnie. Teraz, każdy z gości przyjdzie i da im po 18 klapsów po tyłku! Jedziemy z koksem! - Cami na te słowa zamknęła oczy i mocno przytuliła się do Leona. Widać było, że ten też był nieco zdenerwowany.
     Pierwszy podszedł Maxi. Leon nieźle od niego dostał. Było widać, jak malutkie łezki lecą mu po policzkach. Wszyscy wpadli w śmiech. Jednak Maximiliano oszczędził Camilę i dał jej tylko pięć klapsów. Jak ona mu dziękowała!
     Ostatnia była Ludmiła. Nie oszczędzała Leona jednak zamiast osiemnastego klapsa pocałowała go. Na sali od razu rozległy się brawa i pogwizdy. Blondynka nie miała serca bić biednej Camili. Przytuliła ją tylko i dała jeden jedyny klaps!



Około godziny 3:00..
  - I jak? Podobała się niespodzianka? - zapytała wesoło Lu idąc z Leonem przez korytarz.
  - Była świetna... Bardzo ci dziękuję... - rzekł chłopak, powoli zbliżając się do Ludmiły. Położył rękę na jej policzku. Głaskał jej rumianą skórę patrząc jej prosto w oczy. Stykali się już nosami. Oboje zamknęli oczy. Chłopak chciał już pocałować blondynkę, gdy ta szybko wyminęła go i pocałowała go w policzek.
  - Dosyć na dzisiaj tej zabawy! Dobranoc kochanie. - ponownie pocałowała go w policzek.
  - No wiesz! A nawet na dobranoc nie mogę cię pocałować? - Verdas zrobił swoją słynną smutną minę po czym złapał Ferro za rękę.
  - No dobrze... -  Uległa mu - Ale jedynie w czoło. Uwielbiam gdy to robisz.
  Szatyn wykonał jej polecenie. Lekko musnął jej czoło po czym Ludmiła od razu zniknęła w drzwiach swego pokoju.
  ,,Jaką ona ma nade mną władzę..."



- Maxi! Cśś! Nie możemy go obudzić! - Marco, Brodwey oraz Maxi skradali się do łóżka Leona. Po co? Oczywiście żeby pofarbować mu włosy. Po chwili któryś z nich nadepnął na podłogę, a ta głośno zaskrzypiała. Leon obrócił się w drugą stronę i spał dalej.
    - Który to?! - zapytali równocześnie,
    - Marco, to pewnie ty! - Maxi wskazał na chłopaka.
    - No co ty! W życiu!
    - Przestańcie się kłócić! - wtrącił Brodwey  -Dajcie tą farbę! Pomalujmy mu tą łeb i miejmy to z głowy! Spać mi się chcę! - po czym Brazylijczyk wydarł Maxiemu z ręki farbę i pofarbował głowę swojemu najlepszemu kumplowi...



Leon jak zwykle po przebudzeniu się nie spoglądał w lustro. Nie było mu to potrzebne. Ubrał leżące na podłodze dresy, jakąś luźną bluzkę i trampki leżące w kącie pokoju.
Zszedł na dół, na śniadanie.
Gdy wszedł na stołówkę wszyscy spojrzeli w jego stronę. Po chwili zaczęli się śmiać w niebo głosy.
Nic nie rozumiejący Leon spojrzał porozumiewawczo na Lu. Ta cała czerwona ze śmiechu podbiegła do chłopaka.
    - O co chodzi? - zapytał łapiąc ją za ramię.
    - Leon, jesteś rudy! -

~*~
Rudy Leon... Moje pomysły są coraz głupsze XD 
Przepraszam was za to, że czekaliście na rozdział dwa tygodnie. Ale to był mój ostatni tydzień w szkole, musiałam pozdawać sprawdziany i jeszcze ta nieszczęsna matma... No ale teraz mam ferie! XD Co z tego, że okropnie się nudzę. To nie ważne :D 
Po raz kolejny zapraszam was na bloga Karolajn XD
Jak na niego nie wejdziecie to zabiję. Obiecuję. 
No to do następnego XD (Palma odbija, ale to nie ważne) 
LEOMIŁA Z WAMI. I Z DUCHEM MOIM.