niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 4 ,,Akcja: Sylwester" Cz.I

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD POSTEM!!!

Moja pierwsza trasa... Będziemy przemierzać tyle kilometrów w ciągu tego roku... Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że spotkało mnie takie dobrodziejstwo jak jazda w trasę z moimi przyjaciółmi. Może to trochę banalne ale jak  każdy obawiam się czy trasa wypali czy też nie. Mam nadzieję że jednak to pierwsze.


Dopiero co wsiedliśmy do samolotu. Wszyscy są zasypani, ale najbardziej Leon i Maxi. Dlaczego nas to z Natą nie dziwi? Przecież ta dwójka potrafi badać ze sobą na skypie do późnych godzin nocnych wymyślając piosenki. Nie pochwalamy ich zachowania, ale są prawie dorośli, a jak na razie związkiem małżeńskim nie jesteśmy połączeni, więc nie możemy im tego zabraniać.  Mniejsza o to.
Leon (mimo że ledwo żywy) chyba skojarzył fakty, że jestem z nim, bo nawet zajął mi miejsce obok  siebie. Usiadł się wygodnie w fotelu po czym od razu było słychać chrapanie.
Ten mój Leon to naprawdę jest pociecha. Na szczęście obok mnie usiadła się sama jak palec Violetta. Szkoda mi jej. Niestety ona ze swym ukochanym spotka się dopiero na występie.


-Violetta, patrz! Niall napisał na Twitterze, że tęskni za ,,jedną panią która skradła mu serce," oraz ,,że pozdrawia blondowłosą". EJ... To chyba ja... Ależ on romantyczny! Ahh wy zakochańce...- oparłam głowę na ramieniu mej przyjaciółki. Ta tylko zachlipała cicho, nie wychylając się zza swej apaszki.
-Hej, kochana, co jest? - zapytałam lekko przytulając ją do siebie.
-Oj Ludmiła! Czemu moje życie jest tak bardzo do dupy?! Dlaczego? Ja tak dłużej nie wytrzymam! - Violetta schowała twarz w swoich nogach. Bez wahania ukucnęłam przy niej i mocno ją przytuliłam.
-Hej,opowiesz mi co się stało? - wciąż jej nie puszczałam. Po chwili poczułam, że mój sweter jest cały mokry, od łez Violetty.
- No bo... -  teraz to wybuchła płaczem - Wczoraj jak wróciłam ze Studia, to zastałam mojego tatę zupełnie pijanego. Nie panował nad sobą. Uderzył mnie kilka razy w brzuch i poszedł spać. Tak po prostu. W domu nie było już ani Olgi, ani Ramallo. Zostałam sama, z tatą, który się nade mną znęca. Wiesz, zaskoczyło mnie to, że się upił. Przecież to dobry człowiek....- Violetta powiedziała to bardzo szybko, jakby bała się, że ktoś to usłyszy. Wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. To była chyba grubsza sprawa niż mi się wydawało. Ale muszę jej pomóc, w końcu to moja przyjaciółka...
-Słuchaj... Ja ci w tej sprawie za dużo nie pomogę... Nie masz się czym przejmować. Tatę zobaczysz dopiero za jakiś rok. Musisz powiedzieć o tym Pablo, na pewno jakoś na to zaradzi. A teraz się nie martw! Za chwilę wylądujemy w Warszawie! Pozwiedzamy okolicę, a później występ na Sylwestrze przed całą Polską! Życie jest piękne! - odsunęłam się od niej i wysłałam jej pocieszający uśmiech. Po chwili Violetta go odwzajemniła.
-Dzięki Lu, ty zawsze umiesz mnie pocieszyć- powiedziała już całkiem pogodna Vilu, po czym przybiłyśmy sobie piątkę.
-Proszę zapiąć pasy, zaraz lądujemy. - usłyszeliśmy głos stewardessy po czym po całym samolocie rozległy się brawa i okrzyki radości.


Gdy wyszliśmy z samolotu na Lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie, tłum fanów powitał nas okrzykami i wiwatami. Cała ekipa pomachała im, a ja nawet się wzruszyłam. Nigdy nie spodziewałam się tylu fanów na lotnisku. Podeszliśmy bliżej do fanów, aby podpisać im autografy i zrobić z nimi zdjęcia. Z kilkoma fanami nawet porozmawiałam po polsku! Nauczyli mnie kilku słów! Byli tacy mili! Po chwili wraz z nami zaśpiewali ,,Ser mejor". Wyszło tak pięknie! Później pożegnaliśmy się z nimi i wyszliśmy z lotniska.


Warszawa jest naprawdę piękna! Mimo  tego że było już dosyć ciemno i zaczął prószyć śnieg, i tak chcieliśmy dojść do hotelu spacerem. Na czele naszej grupy szedł Pablo wraz z Marottim. To oni wiedzieli gdzie znajduje się nasz hotel. Przez jakieś dziesięć minut szłam sama z  moją walizką.
Zastanawiałam się nad tym jak będzie wyglądał nasz występ. Jak będzie wyglądała cała trasa? To pytanie nie dawało mi spokoju. Poczułam jakieś ręce na moich oczach.
-Leon?- zapytałam z zaciekawieniem. Od razu z moich oczu zniknęły ręce, a na policzku poczułam lekkie muśnięcie ustami Leona.
-Mówiłem już, jak bardzo cię kocham? - Leon po chwili stanął obok mnie, a swoją rękę położył na mojej talii i przysunął mnie do siebie. Poczułam miłe mrowienie w środku.
- Jakieś dwa razy? -  uśmiechnęłam się ironicznie. Usłyszałam śmiech Leona.
-Przestańcie być tacy słodcy, to się robi nudne! - usłyszeliśmy krzyk gdzieś z tyłu. Szybko się odwróciliśmy, po czym zobaczyliśmy kiwającą do nas Fran z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Dziękujemy! - odkrzyknęłam przesyłając jej buziaka. Odwróciliśmy się, po czym położyłam głowę na ramieniu Leona. Po chwili zatrzymaliśmy się. Wszyscy z otwartymi buziami spojrzeliśmy w górę.
Nie wierzę! Będziemy mieszkać w Mariocie!
-Woooow...- powiedzieliśmy niczym chór. Kto by się nie dziwił? Hotel dosięgał nieba, był świetnie oświetlony i w dodatku ten padający śnieg! Widok po prostu zabierał dech w piersiach! Po chwili po całej naszej paczce było słychać szepty, jak to będzie w tym hotelu, jak będą wyglądać pokoje....


Całą paczką zajęliśmy piętro 5. Jedynie Pablo i Marotti zakwaterowali się na 4 piętrze.
Dostałam pokój z Franczeską, Camilą, Natalią oraz Violettą. Pokój był wspaniały! Po lewej stronie znajdowało się 6 łóżek. Pokój był koloru beżowego, zasłony okien były koloru bordowego dzięki czemu pokój nabierał eleganckiego wyglądu. Po prawej stronie znajdowała się wielka szafa koloru beżowego. Prawie na każdym kroku można było spotkać jakieś rośliny.
Obok szaf znajdowały się małe, drewniane drzwi. Gdy je otworzyłyśmy ujrzałyśmy własną łazienkę! Ściany były koloru żółtego, a wszelkie inne akcesoria koloru czarnego. Dawało to niesamowity wspólny wygląd. No ale co się dziwić. W końcu to 5-cio gwiazdkowy hotel!


Gdy wszystkie wpadłyśmy do pokoju każda z nas z piskiem radości szybko poleciała zająć sobie łóżko. Obok każdego łóżka znajdowała się szafka nocna, na której stała maleńka lampka nocna.
-Tu jest magicznie! - wykrzyknęła Franceska, która energicznie skakała po swoim nowym łóżku.
-Tak to prawda, nie wiem jak wy, ale nie mogę doczekać się Sylwestra! Miliony świateł, fanów i co najważniejsze: świetna zabawa oraz muzyka! - w głosie Camili było słychać podekscytowanie.
-Wiecie co? Nie chcę mi się rozpakowywać... Może trochę pośpiewamy? Lu, masz gitarę? - gdy Violetta to mówiła, jej oczy świeciły niezwykłym blaskiem.
-Świetny pomysł! - skomentowała Natalia. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pokrowiec od gitary. Zajrzałam do środka. Tak wciąż tam była. Moja ukochana gitara. Mam ją od najmłodszych lat. Jest to dla mnie bardzo ważny przedmiot. Dostałam ją na siódme urodziny od moich rodziców... Wtedy mnie jeszcze kochali... Zresztą... Co mam się przejmować takimi sprawami! Liczy się tu i teraz, nic więcej.
Usiadłam z gitarą na moim łóżku. Dziewczyny spokojnie rozsiadły się na podłodze, czekając aż zagram jakąś melodię.
Przyszła mi na myśl ,,Te creo". Moje palce zaczęły jeździć po strunach gitary, które wydawały poszczególne dźwięki. Jako pierwsza głos zabrała Violetta. Jej piękny, delikatny i jakże melodyjny głos wprawił nas wszystkie w wesoły nastrój. Wszystkie kołysałyśmy się w rytm melodii, granej przeze mnie. Za drugą zwrotkę zabrała się Natalia. Nigdy nie doceniałam jej głosu. Teraz dopiero słyszę jak pięknie śpiewa. Nadszedł czas na refren. Refren zaśpiewałyśmy wspólnie, wspólnymi siłami.
,,Ahora sé que la tierra es el cielo,
Te quiero, te quiero
Que en tus brazos ya no tengo miedo,
Te quiero, te quiero
Que me extrañas con tus ojos
Te creo, te creo..."

Jest już późna godzina nocna. Nie wierzę że tak długo razem śpiewałyśmy! Dziewczyny niedawno położyły się, jednak ja, że często cierpię na bezsenność, za Chiny nie mogłam zasnąć. Stałam w ciemnym pokoju, nad wielkim oknem i patrzyłam na piękną panoramę Warszawy. Wszędzie światła, pełno życia, mimo, że jest aż tak późno! Zza okna dochodziły dźwięki ulicy. Mimo, że w pokoju były zgaszone światła, księżyc tak mocno go oświetlał, że wszystko było widać. 
Nagle usłyszałam dźwięk SMS'a. Podeszłam do mojego łóżka i złapałam telefon.
Wiadomość była od Leona:
,,Wiem, że nie śpisz... Dobranoc kochanie :* Bardzo żałuję, że nie mogę do Ciebie teraz przyjść i Cię przytulić... Pamiętaj, bardzo Cię kocham. Leon :* " - Po przeczytaniu wiadomości mimowolnie się uśmiechnęłam. Padłam na łóżko i zaczęłam odpisywać Leonowi.
,,Dobranoc... Też Cię kocham... L :*"

~*~ 

Jestem wam winna przeprosiny. Rozdział miał pojawić się jakieś dwa tygodnie temu, a pojawił się teraz... Strasznie was za to przepraszam.
 
Rozdział krótki, cały napisałam dzisiaj :D

Ale nie po to mieliście przeczytać tą notkę :D Chciałabym was serdecznie zaprosić na bloga mojej kuzynki. Opowiada on o dwóch stażystach w szpitalu w którym jako lekarze pracują Leon i Diego! :)
na-zle-na-dobre.blogspot.com
Karolina świetnie to opisuje, także zapraszam! :)

Z góry dziękuję za komentarze! ;) Pozdro :D

3 komentarze:

  1. Dziękować Ci za Nialla!!! ❤️
    A Leon w twoich opowiadaniach jest taki romantyczny! ❤️.
    ~ Pani Tomlinson 💋

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! ♥
    Dzięki za podesłanie linka do bloga. Sprawdziłam i kiedyś tu byłam, ale zapomniałam adresu bloga... Teraz dodałam się do obserwatorów i cieszę się, że tu wróciłam, bo bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie! :) Bardzo lubię u Ciebie Leóna. Tak jak moja poprzedniczka już uwzględniła, Verdas jest mega romantyczny i to mi się podoba. Do tego, polubiłam też u Ciebie Nialla. Podoba mi się pomysł z trasą koncertową i ogólnie z pobytem w Polsce. Ciekawie :) Jestem ciekawa, co zdarzy się dalej. Pozostaje mi czekać. Dziękuję za link!
    Karola. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Leon i Ludmi no cudo :*
    on jest romantyczny , kochany, najlepszy facet ❤️
    ona jak i on pasują do siebie wspaniałe ❤️
    A ty tak pięknie wyśmiałem dla nich historie ❤️
    Dziekuje Ci za to i czekam z niecierpliwoscią na next :*

    OdpowiedzUsuń