sobota, 11 kwietnia 2015

One Shot Leomiła "To wszystko dzięki piosence"


Dedykuję tego OS'a pewnemu anonimkowi, który tak bardzo kocha Leomiłę i pod każdym rozdziałem zostawia komentarz.
Dziękuję, a to dla Ciebie ♥

***
Tekst pisany normalną czcionką - wydarzenia teraźniejsze.
Tekst pisany kursywą - wydarzenia z przeszłości.

***

Było słoneczne, sobotnie popołudnie. Państwo Verdas jak zwykle w soboty wybierali się na rodzinny spacer. Szli alejkami parku, który był wręcz obsypany kwiatami. Między ich nogami plątała się wesoła trzylatka  z burzą blond loków - Melanie - owoc miłości Verdasów. Miłość i szczęście biło od nich z daleka. Małżeństwo trzymało się za ręce i co chwila składało sobie niewinne pocałunki.
-Tatuś! Chodź na zjeżdżalnie! - zawołała wesoło Melanie. Leon puścił rękę swojej małżonki, po czym podbiegł do Mel i wziął ją na ręce. Ludmiła przyglądała im się z zapartym tchem. Przysiadła na pobliskiej ławce. Nigdy nie wyobrażała sobie, że będzie kiedyś tak bardzo szczęśliwa i to z mężczyzną z którym tak bardzo się nienawidziła. Ale jak to mówią "Miłość zwycięża wszystko", w ich przypadku to się sprawdziło.
- Z drogi szpaku, Ludmiła idzie! - wykrzyknęła blondynka po zderzeniu się z szatynem. Poprawiła swoje blond loki obrzucając przy tym karcącym spojrzeniem Leona.
- Szpaku? Ojoj, supergwiazdo, twoja wyobraźnia chyba się wyczerpała skoro nazywasz mnie ptakiem. - złapał Ludmiłę za nadgarstek i uśmiechnął się do niej kpiąco. 
Nienawidzili się. Każdy mógł to zobaczyć. Oboje walczyli o to, aby być lepszym od tego drugiego. Przy nauczycielach udawali aniołków - w rzeczywistości skakali sobie do gardeł. Nie mogli wręcz na siebie patrzeć. Lecz w końcu przyszedł dzień, który wywrócił ich życie do góry nogami. 
Ludmiła jak zwykle wpadła spóźniona na zajęcia do Angie, bo według niej "nie potrzebuje nauki śpiewu, bo jest najlepsza". Zajęła miejsce obok Leona, tylko tam było wolne. Obydwoje zgromili siebie wzrokiem, jak to na wrogów przystało.
-Dzisiaj mam dla was specjalne zadanie domowe - zaczęła nauczycielka - zaraz wylosujemy pary. W zadaniu chodzi o to, że macie skomponować piosenkę o miłości i uwaga... wymyślić do niej taniec. Zorganizujemy konkurs i wygrana para wyjedzie do Madrytu! - na sali rozległy się głośne brawa i wiwaty. Leon bardzo chciała być w parze z Violettą - bardzo mu się podobała. Gdy szatynka podeszła do nauczycielki chcąc losować, Verdas modlił się o to, aby jego imię było na karteczce.
- Maxi Ponte - odezwała się Violetta z uśmiechem. Leonowi od razu zrzedła mina. Ludmiła przyglądała mu się z zaciekawieniem.
-Hej...- zaczęła. - Podoba Ci się? - chłopak odwrócił głowę w stronę blondynki. Ta uśmiechała się niepewnie. Zdziwiło go to pytanie. Nie spodziewał się takiej reakcji Ludmiły - jego WROGA. 
Podrapał się lekko po głowie.
- No, można tak powiedzieć. - spojrzał jej w oczy. Tańczyły w nich małe, srebrne iskierki. Dotknęła lekko jego ramienia. Sama się zdziwiła. 
"Czemu to robię?" - przeszło jej przez myśl.
Chciała go przeprosić. Nagle poczuła, że chce być lepszym człowiekiem. Żeby ludzie nie uważali jej za robota bez serca, bez uczuć.
- Słuchaj, Leon... Ja chciałabym...
-Ludmiła, twoja kolej. - przerwała jej nauczycielka. Blondynka westchnęła cicho, zabrała rękę z ramiona Verdasa i podeszła do pudełka z karteczkami. Zanurzyła rękę i po chwili wyciągnęła z niego mały skrawek papieru. Odwinęła go z bijącym sercem.
- Leon Verdas - powiedziała cicho wracając na swoje miejsce. Czuła spojrzenia innych na sobie. Jak to możliwe? Oni razem? Cud się stanie jeśli się nie pozabijają.
Blondynka usiadła na swym miejscu wciąż wpatrując się w małą karteczkę. Dziwnie się czuła. Cieszyła się z tego wyboru. Szatyn również się ucieszył. Od zawsze uważał, że Ludmiła jest świetna i kiedyś się w niej potajemnie podkochiwał. Lecz wszystko zmieniło się po tym, jak Leon stawał się coraz bardziej popularny. Ludmiła uważała go za wroga. Na występach powalał publiczność na kolana.
- Przyjdź do mnie dzisiaj, przećwiczmy piosenkę. - szepnął jej Leon do ucha. Kątem ucha spojrzała na niego. Jak zawsze grzywka zaczesana na prawo i postawiona na żel. 
"Jest całkiem przystojny..."

***
Była już w jego pokoju. Serce bije jej jak oszalałe, czuje motylki w brzuchu. Kręci się niespokojnie trzymając w ręce notes ze swoimi starymi tekstami. Na to spotkanie szykowała się dosyć długo. Chciała wypaść jak najlepiej. Leon zawsze jej się podobał, jednak nie chciała tego okazywać. Westchnęła głośno. Po chwili szatyn wpadł do pokoju kładąc na biurku dwie szklanki i sok pomarańczowy. Przysiadł obok blondynki spoglądając na jej notes.
- Mogę zobaczyć? - zapytał wskazując na zeszyt.
- Jasne. - odpowiedziała podając mu zeszyt. 
Verdas przeglądał dokładnie każdą kartkę i czytał każdy tekst. Ferro przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Ten tekst jest niezły... Gdzieś tutaj miałem melodię idealnie pasującą do tych słów... Poczekaj chwilkę... - wstał i zaczął przeszukiwać zeszyt z nutami. Podeszła do niego i podniosła kartki zapisane nutami, które spadły na podłogę. 
- Mam! Posłuchaj, może ci się spodoba. - powiedział uśmiechając się słodko. Odwzajemniła jego uśmiech po czym oboje podeszli do keyboardu stojącego przy ścianie. Szatyn położył przed sobą słowa i nuty i powoli zaczął grać.

"Mi corazón busca sin parar 
una estrella en lo alto de este mar 
si pudieras alumbrarme un camino hacia ti 
es posible que te pueda encontrar, 
cada mañana pienso en tu voz 
y el momento en que te veo llegar 
si esta vida se enamora de nuestra pasión 
algún día nos podrá juntar 

Tan solo dime donde yo estaré 
entre mis brazos yo te cuidare 
como mil almas inseparables
y soñar un beso sin final 
dime si ahí algo que yo pueda hacer 
para esconderte dentro de mi ser 
yo se que sucederá
tu mitad y mi mitad muy pronto ya se encontraran 
no por casualidad..."

- Wow, Ludmiła, ten tekst jest genialny. Jeżeli melodia ci się podoba, to mamy już gotową piosenkę! - powiedział radośnie Leon, po czym oparł się na keyboardzie. Patrzył blondynce prosto w oczy. Dzieliły ich zaledwie centymetry.

- Taaak... Melodia jest... super... - powiedziała uśmiechając się nieśmiało. Czuła, jak jakiś miły prąd przeszywa jej ciało. Zamknęła oczy i rozkoszowała się tą piękną chwilą.

***

- Pomyślałem, że to będzie zwykły, wolny taniec, ale niezupełnie. Chodź, pokażę ci. - wyciągnął rękę w jej stronę uśmiechając się. Odwzajemniła tenże gest i ujęła jego rękę. Z głośników popłynęła ich niedawno skomponowana piosenka. Leon położył rękę na talii blondynki przyciągając ją lekko do siebie. Przyłożył swe czoło do jej i patrząc sobie prosto w oczy, poruszali się w rytm muzyki. Na twarzy Ludmiły zakwitł piękny uśmiech. Nie miała już żadnych wątpliwości, jest zakochana w Leonie.
ZABÓJCZO ZAKOCHANA.
Gdy patrzył na nią, czuła słodkie zaciskanie mięśni w okolicach brzucha. Szatyn, okręcając ją, śmiał się i co po chwilę obrywał z włosów dziewczyny w twarz. Znów stali do siebie twarzą w twarz. Znowu uśmiechali się do siebie. Leon przeniósł dotychczas spoczywającą dłoń na talii dziewczyny, na jej rumiany policzek. Przysunął się do niej nieznacznie, czując na swojej szyi jej niespokojny oddech.
- Nie uciekaj przede mną więcej... - wyszeptał muskając delikatnie kącik ust Ferro. 
Ta przymknęła oczy, rozkoszując się tą idealną chwilą, na którą od tak dawna czekała. Verdas uznał to jako pozwolenie, na pocałunek z prawdziwego zdarzenia. Odsunął swoją twarz od jej i lekko przesuwał palcem po jej policzku. Po chwili wpił się w jej usta. Smakowały maliną, za którymi szalał. To było niesamowite uczucie. Ich spragnione usta spotkały się razem w romantycznym tańcu.
IDEALNIE.

***
- Uwaga, uwaga... - zaczęła Angie, gdy nerwy wszystkich uczestników konkursu sięgały zenitu.
- Konkurs zwyciężyli... Federico i Camilla! Wielkie brawa! - na sali momentalnie rozległy się huczne wiwaty i piski. Camilla rzuciła się na szyję chłopakowi, na co on pocałował ją lekko w policzek. Ludmiła przyglądała się smutno temu obrazkowi. Leon obejmował ją delikatnie. Czuła w środku okropną pustkę i żal. Bardzo chciała wygrać ten konkurs. Pokazać wszystkim, że z nienawiści może powstać miłość... piękna miłość.
Szatyn przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. Okręcił ją tak, że stali twarzą w twarz. Lekko ujął jej podbródek i uniósł go, dzięki czemu patrzyli sobie prosto w oczy.
- Bądź ze mną. - powiedział. - Bądź ze mną już zawsze. Zostań moim aniołem. Chroń mnie i bądź przy mnie. Kochaj mnie całym swoim sercem, a obiecuję ci, że będę robić to samo. Jesteś moim słońcem, bez ciebie nie mogę żyć. Kocham cię, Ludmiło.
- Ja też cię kocham, Leonie.
***
Shot totalnie nie wyszedł.
Miał wyglądać inaczej.
Choć mam nadzieję, że jednak się komuś spodoba.
Adios.

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 9 ,,Coś się kończy, coś zaczyna"



//Leon//
   Wyobrażaliście sobie, jak to jest gdy życie nagle sypie ci się, dosłownie widzisz, że to koniec czegoś dla ciebie bardzo ważnego? Nie? Dla mnie niestety świat ponownie się zawalił. Trasa koncertowa bez Ludmiły? Chyba nikt nie da rady. Ona dawała nam siłę, była zawsze przy nas. Jej charakterystyczny głos nadawał naszej grupie oryginalności. Gdyby jej, lub kogokolwiek innego zabrakło, to już nie byłoby to samo. Nie byłoby takich samych emocji jak teraz. 
      -Jak to ,,nigdy"...? - zapytała Violetta po dłuższej, niezręcznej ciszy. Przysiadłem na kanapie, nerwowo stukając paznokciami o stolik. 
     - Lekarze uznali, że nie mogę się narażać....bo... moja psychika ma nierówno pod sufitem... - oznajmiła, przytulając do siebie białą poduszkę. O mój Boże! Czy ona sugeruje, że jest jakąś nienormalną osobą? 
    - Ale jak to?! - uderzyłem pięścią o blat stołu - Przecież Lu, my nie damy sobie bez ciebie rady, jesteś naszym szczęściem! Moim aniołem... 
    - Leon... Ja tutaj nic nie poradzę. Chcecie, żebym was tam pozabi... - Ludmiła nie dokończyła bo do sali wpadła jej ciotka. Podbiegła szybko do jej łóżka przytulając ją i gorzko płacząc. Violetta spojrzała na mnie wymownie, po czym wstała z łóżka i stanęła obok mnie. 
    - I co teraz zrobimy? - szepnęła mi do ucha. Westchnąłem cicho. No właśnie... Co teraz? Tak po prostu wyjść i jechać dalej w trasę? Bez Ludmiły? Bez jej fantastycznego głosu?
    - Jeśli Ludmiła nie jedzie... To ja też. Chcę ją wspierać. Nie przez telefon, ale codziennie być przy niej, troszcząc się o nią. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz... - przeczesałem palcami swoją grzywkę. Violetta nie ukrywała zdziwienia. Pociągnęła mnie za rękaw i wszyliśmy z sali. Pięknie, teraz się zacznie.
   - Do końca zwariowałeś?! Jeśli ty teraz zrezygnujesz, każdy po kolei będzie się wycofywał, Leon! Nie pomyślałeś, że może Lu chce od nas wszystkich odpocząć? Mieć po prostu święty spokój. Leon, co ty byś zrobił, gdybyś przeżył to co Ludmiła?! Pomyśl choć raz. - krzyknęła opierając się o ścianę. Westchnąłem głośno odwracając się do niej tyłem.
   - No pięknie, teraz się będziesz obrażał. Brawo, Leon, trzymaj tak dalej.
   - Nie wiesz jak to jest! - krzyknąłem na nią, przez co wystraszona wzdrygnęła się. - Ludmiła jest wszystkim co mam. Czy można zapalić świeczkę bez ognia?
   - Nie, to jest przecież niemożliwe.
   - No właśnie. Ona jest moim ogniem, a ja świeczką.
   - Jesteś idiotą.


//Violetta//
  Po rozmowie z Leonem wybiegłam ze szpitala, ze złością kipiącą w mojej głowie. On na pewno zrezygnuje, a gdy sam Leon Verdas rezygnuje, każdy kolejny będzie wynajdywał wymówki, żeby tylko odejść. Wróciłam do hotelu. Wpadłam niczym burza do pokoju, który dzieliłam z moimi przyjaciółkami i z impetem wpadłam na łóżko. Dziewczyny spojrzały na mnie jak na kosmitę.
   - Ej, Viola, co jest? - zapytała Francesca siadając na łóżku,  tuż przy mnie. - Coś się stało z Ludmiłą? 
    - Nie... a w sumie to tak - westchnęłam cicho, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
    - No to mów, szybko! - wykrzyknęła przestraszona Naty, na co Cami lekko ją przytuliła.
    - Ludmiła wyjeżdża dzisiaj do Buenos Aires i nie będzie uczestniczyć z nami w trasie. A w dodatku jeszcze Leon chce... zrezygnować.
Dziewczyny na te słowa wytrzeszczyły oczy ze zdumienia. Pewnie też tak miałam słysząc to samo z ust Ludmiły.
    -Idę do Pablo! Musi coś z tym zrobić! - wykrzyknęła Francesca, po naszej dość długiej rozmowie o wyjeździe Lu.
    - Życzę powodzenia. - rzuciłam biorąc do ręki pamiętnik i otwierając na pustej stronie.
Drogi pamiętniku!
Już długo do Ciebie nie zaglądałam, jednak w moim życiu przez ostatni czas dużo się działo. Aż za dużo.
Ludmiła, moja najlepsza przyjaciółka, próbowała popełnić samobójstwo. Przez You-Mix . Przeze mnie. Pocałowałam jej chłopaka. Chcę się spalić. Nie chcę już czuć tych okropnych wyrzutów sumienia. Nie dam rady.

~*~
Krótki w ciul rozdział, jednak po egzaminach naprawdę, człowiek nie myśli.
Wesołych Świąt!