Rozdział dedykowany karoluś ;*
Jesień w Buenos Aires jest taka piękna. Przechodząc przez park zapomniałam o wszystkich problemach i troskach. Dzisiaj ważny dzień. Nie wiem co zrobię, gdy Leon mi nie uwierzy. Pewnie znajdę sobie jakiegoś menela i będę udawać, że jestem szczęśliwa. Egh!
Studio tętni dziś życiem. Wszyscy się nieźle denerwują, ja zresztą też. Całą paczką występujemy przed burmistrzem i jego córką. To bardzo ważne, gdyż ma on nam ufundować trasę po Europie. Przysiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać. W pewnym momencie do sali wszedł Leon i zaczął śpiewać:
Si es por amor
Doy todo lo que soy
Si es por amor
todo sera verdadero
Esta es mi vida y no la quiero cambiar
Al fin encontre mi lugar
Pero sueno un amor sincero
Alguien que me pueda amar
Yo me conozco y siempre encuentro la manera
No importa cuando y dónde sea
En mi juego esta claro el reglamento
Cuanto lo siento.
Zdziwiło mnie to nie powiem. Podszedł do mnie i przytulił mnie mocno.
-Verdas, o co ci chodzi?- zapytałam odpychając się od niego.
-Violetta powiedziała o tym, że tak naprawdę nie jestem w jej typie, że nie chciała mnie zranić i że ty żałujesz wszystkiego co zrobiłaś. Ludmiła, strasznie cię przepraszam.- Leon uklęknął przede mną i ujął moją prawą rękę w swoją. -Wybaczysz mi?- dodał po chwili.
Czemu to ja mam mu wybaczać? Przecież to ja miałam go gdzieś głęboko. To ja uważałam się za gwiazdę, to ja go zaniedbałam...
-Oczywiście że ci wybaczę!
Jesteśmy już na scenie. Przypadło mi rozpoczęcie występu, czyli śpiewam pierwsza. Po chwili światło jest skierowane na mnie. Uśmiecham się szeroko i śpiewam w rytm muzyki. Francesca, Natalia oraz Camila po chwili weszły na scenę i zaśpiewały z wielkim powerem chórki. Nie powiem, że wyszło im to prześlicznie. Zeszłyśmy szybko trochę niżej, a na nasze miejsce wpadli chłopcy z Leonem na czele. Zrobiło mi się wręcz gorąco, gdy Leon pokazał mi ,,serce''. No cóż, kto by mnie nie kochał! Kurczę! Ludmiła przestań być taka no... egh nieważne. Na refren dołączyła do nas Violetta, jej anielski głos idealnie z nami współgrał. Podczas refrenu każdy mógł się czymś popisać.
Na zakończenie wszyscy wyskoczyliśmy w górę a na sali rozległy się gromkie brawa. Całą paczką stanęliśmy w kółku i wykrzyknęliśmy naszą dewizę ,,Juntos somos mas!" (tłum. Razem możemy więcej!)
Po zajęciach wróciłam do domu, szybko się przebrałam i poszłam do pracy. Mam wielkie szczęście, że mam blisko i nie muszę się tłuc autobusem przez pół miasta! Jest to dosyć znana restauracja w Buenos Aires, więc jak na kelnerkę dostaję tu godne wynagrodzenie. Szczerze powiedziawszy, to sama nie wiem jak się dostałam do tak prestiżowej restauracji. Zresztą... nieważne.
Nigdy nie wchodzę do restauracji, przez główne wejście, tylko przez podwórze. Dzisiaj było tak samo. Moim zadaniem oprócz bycia kelnerką jest szukanie gościom wolnych stolików.
Zaraz, zaraz... Co on tutaj robi?! Jeszcze muszę go powitać! Boże... Przecież on mnie znienawidzi! Ale....Raz się żyję....
~*~
W końcu rozdział! Szczerze? To nie jestem z niego dumna, bo to mój pierwszy rozdział takim 'stylem'. Jest jakiś taki zawiły i taki ble i strasznie krótki! ;c Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) Pewnie mi taki wyszedł gdyż pisałam go przez 2 dni i to jeszcze z gorączką więc... :D No więc ten... Pozdrawiam i piszcie czego tu brakuje, a czego za dużo a ja zabieram się za wygląd bloga bo wstyd takiego mieć :D
Ciao! ;*